Kościół Ojców Bernardynów
Bernardyni w przestroności,
Mieszkają, w gospodarności:
Mają aż pod Wisłę płoty,
Sami robią to ten, to ty,
Jak w ogrodzie, tak w browarze
Piwko warzą piwowarze;
A drudzy drzewo karują,
Niebożęta, laborują.
U nich kościół miernowielki,
Do nich idzie człowiek wszelki.
Ołtarzów jest podostatku,
A ich życie w niedostatku:
Z jałmużny chudzięta żyją,
Mało dobrego użyją.
W tym kościele mają świętych,
Przez cuda za święte wziętych;
I niemało jest proporców,
Wisi różnych petyhorców;
Tu senator, tam starosta
Z wojewodą leży sprosta.
A w organy huczne grają,
Za to im jałmużnę dają.
Kazalnicę sporządzili,
Kratami się przegrodzili:
Która takiej szerokości,
Piękna, zacna w głębokości,
Ze nie widać kaznodzieje,
Gdy w nie wchodzi, prawo dzieje.
Wielkie u nich nabożeństwo!
Dzwonnica—nie przysłuszeństwo:
Na której dzwon niesłychany,
Ma głos wdzięczny ukochany,
Dwie oktawie, jedna niższa,
Ogromna, i druga wyższa.
To u mnie cud i rzecz dziwna
O tym dzwonie i przeciwna:
Troszeczkę świata zwiedziłem,
Po cudzych stronach jeździłem,
Byłem w Warce i w Goszczynie,
W Małogoszczu, w Garwolinie,
Ba, i w Czersku: nie widziałem!
Jego dźwięk wypowiedziałem.
Klasztor mają piękny; jak też
U nich w mieszku, wiecie tak też:
Nie budują, bo nie mają;
Jeśli co z jałmużny mają,
Wynidzie to na poprawki,
A na bracią też, okrawki;
Wszak wieżę renowowali,
Indeksu poprawowali;
Tam postawili ganeczek
Okrągluchny, jak wianeczek.
Dosyć na chudych żebraków,
Wspomagajcie nieboraków!