
Na podstawie:
WYDAWNICTWO TOWARZYSTWA OPIEKI NAD ZABYTKAMI PRZESZŁOŚCI.
ADAMA JARZĘBSKIEGO
GOŚCINIEC ABO OPISANIE WARSZAWY 1643 r.
Źródło: Polona.pl
Przedmowa
Rok 1643, którego datą oznaczony jest nGościniecu Adama Jarzębskiego, był jednocześnie rokiem wystawienia królowi Zygmuntowi kolumny pamiątkowej na Krakowskiem Przedmieściu.
Niema, pozornie, między owymi faktami łączności historycznej; lecz, między równoczesnym hołdem złożonym Głowie narodu, w osobie przedstawiciela jego udzielności i potęgi — a hołdem złożonym Sercu całego państwa —jego Stolicy — zachodzi niewątpliwie związek symptomatyczny.
Odtwarza on w zabytkach granitu i druku splendor zwycięskiej, w długich, a ciężkich bojach, Rzplitej. Odtwarza urok jej stołecznego grodu, w takiej właśnie epoce, gdy obecna Stolica wschodniego sąsiada jeszcze nawet w zawiązku nie była istniała, a od strony zachodniej, w Stolicy Wielkiego Kurfirsta — Berlinie — „po niebrukowanych ulicach wałęsała się nierogacizna, wśród błota, przez które, dworacy, jedynie na szczudłach, by w niem nie zatonąć, do Zamku się przedostawali.
Zanim pióro znawcy wyjaśni nam doniosłość historyczną rzadkiego zabytku piśmienniczego, który szczęśliwym trafem ocalał i doszedł do nas w jedynym, całkowitym egzemplarzu i, zanim poznamy rodowód i charakterystyczną postać autora „Gościńcau, zatrzymajmy się na chwilę nad dziejową chwilą
w rozwoju Warszawy, na której tle dziełko Adama Jarzębskiego powstało.
Atmosfera pogody i szczeropolskiego humoru przenikająca niezdarne, jako utwór literacki, lecz cenne jako obraz i zwierciadło pomyślności krajowej za Władysława Wazy, rymy książeczki Jarzębskiego—stanowi znamienne przeciwstawienie burzom dziejowym, które wtedy właśnie, gdy „Gościniec” drukarskie opuszczał kaszty, ponad głową społeczeństw zachodnio europejskich przeciągały.
Huczała wówczas już lat dwadzieścia pięć groza wojny trzydziestoletniej, zamieniając w gruzy i popioły kwitnące przedtem sioła i grody niemieckie, zanim pokój westfalski z roku 1648 położył koniec krwawym Europy zapasom.
Wtedy to właśnie, gdy rozhukane żołdactwo pastwiło się nad dobytkiem mieszkańców, a mór, pożoga
i rabunek szerzyły do koła nędzę, śmierć i zniszczenie: Rzplita polska pod rządami Władysława Wazy zażywała błogosławieństw pokoju i wyjątkowej pomyślności. Płynęły do Gdańska ładowne pszenicą statki flisaków. Nad flottą wojenną i handlową na Bałtyku, powołaną po raz pierwszy do życia energią
i dzielnością króla Władysława, powiewała dumnie bandera młodocianej marynarki polskiej. Na półwyspie Heli, w pobliżu Pucka, dźwigał się zamek warowny jako przystań morska, Władysławowem, od imienia króla, nazwana.
W stolicy Rzplitej budowano arsenał, odlewano działa i kule armatnie przeznaczone na złamanie doszczętne potęgi Osmanów, przeciw której bohaterski król zamierzał europejską wytworzyć koalicyę.
Na równi ze wzmagającą się potęgą militarną państwa szło w parze i ekonomiczne rozrastanie się Rzplitej w stosunkach gospodarczych, wewnętrznych.
Ku wschodnim prowincyom ciągnęły wędrowne rzesze kolonizatorów, budując liczne miasteczka i sioła. Warszawa, jako Stolica, jako miejsce sejmów i punkt środkowy całego kraju, gromadziła w murach swoich bogactwa możnowładzców—królewiąt kresowych. Ich sumptem dźwigały się świątynie i pałace, w jednym długim szeregu ponad wybrzeżem Wisły. Obok nich, w dzielnicy Staromiejskiej, kamienice murowane Giżów, Baryczków, Busserów, Strubiczów, Drewnów, Czerskich, Dzianottów, Kiedrowskich, Wolskich i Kociszewskich—w cień się nie zasuwały.
Gromadzone oszczędnością i pomyślnym handlem zamorskim zasoby, pozwalały mieszczaństwu warszawskiemu stroić się w bogate jedwabne szaty, futra kosztowne i klejnoty, co nawet wywołało uchwały sejmowe przeciw zbytkom ferowane.
Nie przesadza bynajmniej autor „Gościńcau, opisując nam stroje mieszczek staromiejskich: ich bucik, bramowane, ich pończoszki wyszywane złotem, ich mantele z cudzoziemska skrojone, ich perły na szyi, czepce złote na głowie z zatyczkami, łańcuchy złote, pierścienie i bindy, rubinami przesiane.
Na przechadzkach rozlegają się śpiewy; z okien słychać dźwięki szpinetu. Wre życie po winiarniach
i szynkach, przy okrzykach: „pijcie!“.
Nic nie zapowiada jeszcze groźnych, brzemiennych piorunami i zagładą chmur, które, w lat pięć niespełna, po scenach pogody, wesołości i beztroski, opisanych nam przez Jarzębskiego, pokryć miały kiremżałobnym całą Rzplitę i jej niedawnemu splendorowi kres położyć—na zawsze…
Niepodobna, czytając figlarne rymy „Gościńca”, oprzeć się refłeksyom o znikomości doczesnej każdej potęgi, wobec nieubłaganego fatum dziejowego, które tę potęgę, na pozór nie zwalczoną, w czasie stosunkowo niedługim, doszczętnie niweczy.
Dwa rzadkie już dziś widoki Warszawy, niewielkim stosunkowo okresem czasu od siebie oddzielone, odtwarzają nam obrazowo: Warszawę kwitnącą za czasów Władysława Wazy i Warszawę zrujnowaną najazdem Szwedzkim za Jana Kazimierza.
Na pierwszym widoku mamy zarys nie tylko wybrzeża Wisły, z jego długim szeregiem pałaców i świątyń, lecz nawet widzimy część kwitnącego przedmieścia Pragi, z łączącym ją ze stolicą mostem na palach.
Po Wiśle uwijają się statki. Na stromych wzgórzach od strony Zamku Królewskiego, pałacu Kazanowskich i dworca letniego Królewskiego — późniejszego pałacu Kazimierzowskiego — widzimy pięknie rozwijające się ogrody.
Inny obraz przedstawia nam Warszawa za Jana Kazimierza. Ani mostu na palach, ani budynków
i ogrodów. Pragi już na nim nie spotykamy, natomiast, gdzieniegdzie, sterczą kominy i gruzy
po zburzonych przedmieściach, z lakonicznem objaśnieniem: „die verstoerte Vorstadt“ … Taką była nieszczęsna Warszawa, po upływie lat kilku od zgonu króla Władysława.
W symbol minionej chwały i orężnej potęgi Wazów uderzały raz po raz kule armatnie najeźdźców,
a plac Zamkowy, rozszerzony i upiększony w roku wydania „Gościńcau Jarzębskiego, stał się miejscem pobojowiska i grobem tysiąca rycerskiej młodzieży…
Inny ślad spustoszeń, zrządzonych podczas trzydniowej bitwy pod murami stolicy, mieliśmy za dni naszych, wydobytych z piaszczystych pokładów Wisły resztkach marmurów i ornamentów, które Szwedzi, nie mogąc ich widocznie uwieźć do swego kraju, zatopili.
Dają one wymowne świadectwo wiarogodności relacyi „Gościńca, o przepychu magnackich domów stolicy za króla Władysława i, pomimo smutnych refleksyjna temat klęsk dziejowych, które wzrost i rozwój Warszawy nieustannie tamowały, są one symbolem żywotności grodu, który, jak owa druga Lutetia parisiorum, chełpiąca się dumnem hasłem: „fluctuat nec mergitur”, nie przestał być ani na chwilę sercem całego kraju i nie zatracił, mimo swego pokostu nowoczesnego, owej szacownej średniowiecznej patyny, czyniącej go tak drogim miłośnikom przeszłości.
Alexander Kraushar
JAŚNIE WIELMOŻNEMU
JEGO Mci PANU
P. ADAMOWI
Z KAZANOWA NA CZAŚNIKACH
KAZANOWSKIEMU
Marszałkowi Nadwornemu Koronnemu,
Soleckiemu, Boryszowskiemu, Kozienickiemu,
Bielskiemu, Rumońskiemu, Nowotarskiemu etc.
Staroście.
Jaśnie Wielmożny Miłościwy Panie i Dobrodzieju
moj! W cudzych krajach miasta główne, przy rezydencyej
Pańskiej, opisują dla wiadomości wszem narodom,
co jest w którym do widzenia. Ja, wiedząc, żeś
WM. M. M. Pan dość peregrynował, napatrzyłeś się
różnych budynków i kunsztów nieoszacowanych, ważyłem się
opisać sejmowe miasto Warszawę, z kościołami,
z pałacami, z dworami, z ogrodami, z okolicznościami.
To wszytko oddawani pod regiment WM., jako Panu
i Dobrodziejowi memu Miłościwemu.
WM. Mego M. P. i Dobrod:
Naniższy sługa A. J. B. U.
DO CZYTELNIKA.
Czytaj pilno, patrz na chłopka:
Nowego coś od parobka
Usłyszymy tu, na drodze:
Widzę, prędko bieży srodze.
GOŚCINIEC ABO OPISANIE WARSZAWY.
„Chłopku, a skądże ty idziesz?“
Z Nowej Warszawy, mój panie.
„A rychłoż do domu przyjdziesz?”
Jak Bóg zdarzy, tak się stanie.
„Czy to we śnie, czy na jawie
„Prawisz o Nowej Warszawie?“
Nie wyssałem tego z palca,
Zopytajcie mego malca!