Zamek Warszawski
I zamek opisać muszę;
Pamiętam dobrze, tak tuszę,
Nic nie było murowania,
Jedno z drzewa budowania,
Tu od miasta starodawne,
Znać, że były barzo dawne:Teraz mamy, jako nowy,
Bez wszelakiej próżnej mowy,
Scudzoziemska murowany,
Wielkim kosztem budowany;
Niepoznałbyś go, Stefanie,
Świątobliwy Królu Panie!
Pokoje zewsząd nakoło,
Dwiema rzędami są wkoło:
Tam się sejmy odprawują,
Kto co ma z kim, rozprawują,
Okrom sklepów, co nadole;
Piwnic nie rachuję wdole.
W rogach wieżyczki pomniejsze,
Nie mogą być foremniejsze;
Trzecia w pojśrzodku z kamieni,
Zegar swych godzin nie mieni,
Wielki pozór miastu daje,
A wysoka jest na staje;
Wierzch ma z miedzi, gałka złota,
W której wypisana cnota
ZYGMUNTA, świątobliwego
Króla, wszem dobrotliwego.
Nuż w kancelaryjej grodzkiej,
Choćby sprawa z siedmigrodzkiej
Ziemie, tam cię wnet osadzą,
Według słuszności przysądzą.
Czytaj o pokojach dawnych,
A teraz o nowych sławnych,
Jaka reforma: popańsku
Wszędzie, a nie poziemiańsku!
W jednym jest ściana sadzona,
Jak zwierciadło wygładzona,
Od marmurów rozmaitych
Różnej farby, wyśmienitych;
Przy niej komin, jak fontana,
Z metalu kształtny, u Pana;
Malowanie, co się działo
W Moskwie, gdzie indziej widziało
I turecką wojnę znajdziesz,
Wiele tam rzeczy wynajdziesz,
Konterfety, historyje,
Wielkie, sławne wiktoryje.
Niedawno za WŁADYSŁAWA
Czwartego została sława;
Ten uspokoił Turczyna
I zwojował Moskwicina;
Prusy ukoił przez pada,
Które wpisane ad ada
Z nieśmiertelną sławą swoją.
Niechaj się go hardzi boją!
Nuż sala, gdzie komedyje
Odprawują, tragedyje;
Jeśliś widział, przyznasz mi to,
Postawiona znamienito.
Tam wesela odprawują,
Włoskie skoki wyprawują;
Dla tych theatrum cudowne
Z perspektywami, budowne
Stoi, zacne, z kolumnami,
Nie widziane między nami.
Jedne kunszty nadół schodzą,
Wagami dogóry wchodzą;
Drugie szruby obracają,
W mgnieniu oka zaś zwracają;
Czynią z chmurami ciemności,
Potym światłość przyjemności
A pod wierzchem niebo własne,
Z obłokami, zda się jasne,
Słońce, miesiąc i z gwiazdami,
Niebieskimi planetami.
Tam ujrzysz piekło straszliwe,
I morze zdać się burzliwe,
Na którym podczas pływają
Syreny morskie, śpiewają;
A na batach jeżdżą po niem;
W takim morzu nie utoniem.
Jedni się z nieba spuszczają,
Drugich z ziemie wypuszczają,
Trzeciemu się otworzyło
Drzewo, zaraz się stworzyło,
W którym osoba stojała,
Żadnych się trwóg nie bojała;
Potym onoż drzewo srogie
Otworzy klejnoty drogie,
Wyskoczy piękna osoba,
Śpiewając (angielska doba!)
Na theatrum wdzięcznym głosem,
Ubrany, z trafionym włosem.
Potym k niemu jedni wyszli,
Za nim też i drudzy przyszli,
Odprawując komedyją
Śpiewaniem a mełodyją
Sztuczną, jakby rozmawiali
Sobie i zaś przy mawiali.
W klawi cymbał pięknie grają,
Nogi im po włosku drgają
Kagańców rzecz niezliczona,
A na gankach naznaczona
Pewna minuta starszego,
Nad muzykami pierwszego:
Którym jako gdy rozkaże
Abo im znakiem pokaże,
W skrzypki rżną intermedia,
Aż się skończy komedyja.
Dwoiste ma okna w sobie,
W jednym staną dwie osobie;
Wzdłuż jej dość, ma szerokości,
Dostatek w niej bywa gości.
Dziedziniec wybrukowany,
A na kwadrat zmurowany:
Przed nim kuchnia stoi wboku,
Pacholęta od niej w kroku.
Zaś od Wisły mury srogie,
Jak forteca, kosztem drogie,
Od ZYGMUNTA zmurowane,
Impet Wisły hamowane.
Na tych królewicz postawił
Zacny budynek, wystawił,
Najaśniejszy CAROLUS Pan,
W którym rad przechadza się sam,
A ten zdobi wszytkie mury,
Podpiera zamkowej góry:
Na tej zaś jest sala nowa,
Zaprawdę piękna ponowa.
A wbok za nią stary zamek,
Przezeń do kościoła ganek;
I ten w kuchnią odnowiony,
Gdzie potrzeba, poprawiony.
W którym łaźnia, do niej woda
Rurami bieży, nie szkoda
Przypomnieć, że do cynowej
Jakby sadzawki coś nowej:
W tej się Państwo zwykło kąpać,
W wodzie pływać, wolno stąpać;
Ledwie do wzrostu nie będzie,
Której, gdy chcą, wnet ubędzie.
Wynidę przez bramę z zamku,
A postrzegę z drzewa ganku:
Za niem ogród jest niewielki,
W nim są kwiatki, owoc wszelki;
I krynica tuż przy wieży,
Z której woda w zamek bieży.
Jeden chłop kołem sprawuje,
Dogóry ją wyprawuje.